Szczerość w blogosferze trochę mnie śmieszy

Ostatnio w polskiej blogosferze pojawił się nowy trend: "będę szczery". Nazywam to swego rodzaju trendem, ponieważ zauważyłam prawdziwy wysyp takich wyznań na dość znanych blogach i nie byłabym sobą, gdybym nie wbiła małej szpilki w ten pięknie nadmuchany balonik. 

Pierwsze co mnie zastanowiło w tej sprawie to fakt, że wypowiedziały się w ten sposób kilkukrotnie naprawdę znane blogerki, do jakich zaliczam Natalię Sławek z bloga JestRudo i Elizę Wydrych - Strzelecką, działającą w sieci jako Fashionelka. Obie wypowiedzi były luźno związane z SeeBlogers, które w zeszłym tygodniu odbyło się w Łodzi i jedną z prelekcji, która miała się tamże odbyć. Zarówno Pani Natalia jak i Pani Eliza w swoich ostatnich postach zaczęły bardzo często i dużo pisać właśnie o szczerości. O tym, jaką ma ona wartość w tworzeniu internetowej społeczności skoncentrowanej wokół ich blogów i jak wpływa na pisane przez nie teksty. To budzi moje zastanowienie i w sumie trochę śmieszy, bo wydźwięk takich postów jest następujący: "Słuchajcie, do tej pory wciskałam kit, ale teraz BĘDĘ SZCZERA i powiem Wam, niczym Mariusz Max Kolonko, JAK JEST NAPRAWDĘ". Sorry, ale ja tego nie kupuję. 

gratisography.com

Obie Panie zdobyły bardzo szerokie grono stałych czytelników, regularnie pojawiają się na blogowych konferencjach oraz w rankingach najlepszych blogów. Czymś sobie na takie wyróżnienie zasłużyły - pisały o tematach, które były ważne dla odbiorców, stworzyły prężnie działające social media. Czytelnicy wracają do nich, o czym obie często piszą. I co, nagle chcą mi powiedzieć, że od dziś są szczere? Dlaczego na początku swoich działań nie wspominały tak często o szczerości i o tym, jak bardzo jest ona ważna dla blogerów? 

Obie Panie zarabiają na swoich blogach, tworząc szeroko rozumiane blogi lifestyle'owe, choć każda z nich dokłada swoje specjalizacje - u Pani Natalii jest to fotografia, a u Pani Elizy psychologia. Ok, nic nie mam do tworzenia treści lifestyle'owych, tym bardziej, że jest na nie olbrzymi popyt. Super. Tylko, że aby zarabiać na swoich blogach, trzeba mieć współprace z kimś, kto za post będzie chciał zapłacić pieniążka. Chcę, żebyśmy dobrze się zrozumieli - nie ma nic złego w zarabianiu na blogu. Mamy XXI wiek i korzystajmy z możliwości. ALE nie zapominajmy o tym, że rzadko kto gryzie rękę, która go karmi. Szanuję, że blogerzy podejmują działania reklamowe i szanuję, że na nich zarabiają, ale to nie oznacza, że uwierzę w treść każdego sponsorowanego posta. Co więcej, jeśli post jest oznaczony w sposób widoczny gołym okiem (co bardzo cenię i gratuluję wszystkim odważnym blogerom, którzy wskazują to na samym początku tekstu/ na zdjęciu itp.), to czasami nawet w niego nie kliknę. Dlaczego? Po pierwsze: bo mogę, a po drugie: bo tracę zaufanie do treści przedstawionych w taki sposób. 

unsplash.com

Czytałam u obu Pań posty o tym, że każda współpraca jest wynikiem długich rozmyślań i nie są to działania przypadkowe. Jak wygląda to od środka, nie wiem, ale nie uwierzę, że potrafiłyby skrytykować produkt w opinii, za którą ktoś zapłacił. To wzbudza kontrowersje i nie ma w tym nic dziwnego - taki post jest pewną pracą, którą wykonuje bloger i za którą otrzymuje ekwiwalent finansowy. Trudno uwierzyć w szczerość opinii wyrażonych w takim poście. 

Poza tym, do dziś pamiętam post u Pani Elizy, w którym recenzowała pewne kosmetyki do skóry głowy pozbawione SLS. I do dziś pamiętam, że niedługi czas później, w odpowiedzi na komentarz czytelniczki potwierdziła, że u niej się nie sprawdziły i wróciła do tych, które używała wcześniej. Gdzie jest ta szczerość, o której Pani Eliza tak dużo ostatnio mówi? 

Nie chcę uderzać bardziej w obie blogerki, bo są one tylko przykładem, nie chcę, by miało to osobisty charakter. Nie znam obu Pań i nie wiem, jakie jest ich prywatne podejście do szczerości, ale zauważam po prostu pewne niekonsekwencje. 

gratisography.com

W kontekście tej szczerości, przypomniał mi się stary post Tomka Tomczyka (wtedy Kominka), który przyniósł mu szaloną popularność w internetach. Był to post, w którym skrytykował pewną firmę spożywczą za kiepski budyń. Jak się później okazało, był to zwykły chwyt, by złapać czytelników, a że internet wtedy był rozmiaru naparstka i nikt nie traktował go bardzo poważnie, to sprawa się rozmyła. 
I jak to się miało do szczerości, która zbliża setki tysięcy czytelników do blogera i dzięki której tworzy się ta unikalna społeczność? 
Pytam nie bez powodu - Kominek uważany jest (a na pewno sam siebie uważa) za prekursora współczesnej blogosfery. Sam wypłynął na tekstach raczej wulgarnych i jak widać kłamliwych. Może spojrzenia blogerów skierują się w stronę historii polskich blogów i zapytają: czy w tym wszystkim w ogóle chodzi o szczerość? 

Na koniec powinnam pochylić się nad własnym blogiem i zapytać, czy jestem szczera z moimi czytelnikami? Zawsze publikowałam teksty, które wyrażały moją opinię, zawsze publikowałam teksty nie licząc na nic oprócz cudzych oczu, które będą chciały to przeczytać. Założyłam w końcu bloga, który nazywa się OpinioSfera i chcę, by było to miejsce do wyrażania opinii. Nie ukrywam jednak, że odkrywam takie informacje o sobie i przedstawiam w postach swoje zdanie na tematy, które chcę na blogu poruszyć. 
Od znajomego, który zagląda od czasu do czasu na OpinioSferę, usłyszałam, że czytając moje teksty, czuje się, jakby siedział ze mną przy kawie. Fajnie byłoby, gdybyś też to poczuł Czytelniku. 

Komentarze

Popularne posty

Wyświetlenia