Jak odkryłam Booktuba i czy mi się podobało?

W Internecie czaję się nie od dzisiaj, ale są takie miejsca, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Jeszcze do niedawna cały Youtube był dla mnie trochę jak kocioł Panoramixa i po prostu wolałam się do niego nie dotykać. Na razie jest bardzo widoczny trend w blogosferze, by zamiast pisać blogi, nagrywać filmiki (ewentualnie wydawać książki, ale dzisiaj nie o tym). Trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że poddałam się marketingowi, zaczęłam śledzić filmiki wstawiane przez różnych blogerów. W moim prywatnym rankingu wygrywają Ci, którzy nagrywają filmiki o książkach i to o nich będzie ten wpis. 

Photo by Alfons Morales, usplash.com

Na Booktuba (tak podobno mówi się o filmikach na Youtubie poświęconych książkom - swoją drogą, czy to nie przedziwna konstrukcja słowna?) trafiłam, gdy jeden z blogerów książkowych, których czytam, poinformował, że działa także nagrywając filmiki. Od grudnia śledzę więc Rafała Hetmana z CzytamRecenzuje, ale ostatnio przestał mi on wystarczać. Towarzysząca mi od kilki dni grypa skutecznie odsyłała mnie do kolejnych i kolejnych filmików, aż trafiłam na Gosię i Asię z TuCzytam (choć zdecydowanie częściej oglądam filmiki Gosi, które są według mnie świetne merytorycznie, pełne ciekawych odniesień do innych książek, czy rad przydatnych czytelnikom). Na razie moja znajomość Booktuba raczkuje, a jeśli znacie kanały godne polecenia, dajcie znać w komentarzu. 

A teraz do sedna sprawy - czy podoba mi się pomysł Booktuba i jakie mam wrażenia. 
Do samego pomysłu nie mam wiele zastrzeżeń. Biorąc pod uwagę, ile dzieje się w sieci, naprawdę świetnie, że można tam znaleźć miejsca poświęcone wartościowym książkom, pełne rekomendacji, a przede wszystkim nagrywane przez osoby dysponujące wiedzą na temat literatury. 

Jest jednak druga strona medalu i to jej chciałabym się przyjrzeć najbardziej - nie zapominajmy, że w sieci możemy znaleźć nie tylko kanały fantastycznie prosperujące, ale także niszowe, które nie zawsze są niszowe bez powodu. Zanim znalazłam Gosię z TuCzytam, trafiałam na dziesiątki kanałów, które były BARDZO SŁABE. Ich słabość polegała przede wszystkim na tym, że autorzy nie potrafili zbyt wiele o polecanych przez siebie książkach powiedzieć. Poza tym, polecali książki, których nie skończyli czytać (co mnie denerwuje, ponieważ końcówka lektury może całkowicie ją przekreślić). 

Punkt trzeci i najważniejszy dla mnie - są osoby, które mają wady wymowy. Nie chcę ich skreślać i mówić, że ich kariera w sieci nie ma sensu, ale jednak jest to pewne utrudnienie dla słuchającego. Oglądając jakiś materiał w sieci, chcę aby był przygotowany w pełni profesjonalnie i konkretnie, bez konieczności cofania go kilkadziesiąt razy i zastanawiania się, o czym tak naprawdę słucham. Jest bardzo dużo filmików, reklamujących się, jako "nagrywane spontanicznie", a tak naprawdę oznacza to "na szybko, bez zastanowienia się, byle jak", a to już brzmi znacznie gorzej, prawda? 

Photo by Eugenio Mazzone, usplash.com

Co więcej, warto refleksje o Booktubie odnieść trochę do sytuacji książek w Polsce. Obecnie wydaje się mnóstwo książek, które są zwykłymi bublami, pełno jest poradników o niczym jak być hygge itp. Warto pamiętać, że wiele z takich książek znalazło swoich czytelników i, mimo iż nie są one szczytem literatury, to ktoś je czyta. Co więcej, jeśli ktoś je czyta, oznacza to, że inny ktoś może je polecać. Radziłabym więc pamiętać, że niektóre filmiki Booktubowe mogą być formą reklamy i dlatego radziłabym podchodzić do wszystkich propozycji z dystansem, samemu znaleźć takie osoby, których wypowiedzi nas przekonują i, co najważniejsze, sprawdzić, czy polecane przez Booktuberów książki faktycznie są dobre.

Każdy z nas ma swój kawałek Internetu, więc nie mam zamiaru nikogo przekonywać o wspaniałości filmików o książkach, ale jeśli interesujesz się tą tematyką, to spróbuj. Ja znalazłam swoje Booktubowe typy - może i Ty znajdziesz swoje. 

Komentarze

Popularne posty

Wyświetlenia