Jak oceniam moje praktyki zawodowe?

Na każdym wydziale wygląda to zapewne inaczej, ale na pewno w trakcie edukacji studenci są obowiązani do odbycia kilkutygodniowych praktyk zawodowych. Teoretycznie, powinni być wówczas zapoznani z aktami, pisaniem pism, być może nawet brać udział w rozprawach. W praktyce wygląda to jednak troszkę inaczej, więc dzisiaj będzie o tym, jak wygląda, czy to dobrze, co zmienić i co o tym myśli student IV roku. 

Jako studentka muszę odbyć praktykę zawodową w wymiarze 3 tygodni. To nie jest dużo, ale wydaje mi się, że warto dokładnie przemyśleć swój wybór, dotyczący tego, gdzie chciałoby się zdobyć pierwsze doświadczenie zawodowe. Starałam się o praktykę w kancelariach (notarialnych, adwokackich i radcowskich) i muszę przyznać, że nie było zbyt wielu chętnych, by opiekować się studentami i czegokolwiek ich uczyć - choć powodem mogły być również trwające wtedy wakacje. Najczęściej kończy się na standardowym „Oddzwonimy do Pani”. Nie ma co się dziwić – często osoby prowadzące swoje kancelarie mają już pod swoimi skrzydłami aplikantów i praktykant nie jest im do niczego potrzebny. Poza tym, wiele zależy od tego, czy są zainteresowani studentami, którzy już mają jakieś doświadczenie zawodowe, czy też są gotowi poświęcić troszkę czasu dla osobę, która dysponuje jedynie wiedzą książkową i kodeksową. Jeżeli będziecie szukać praktyki „z wolnej stopy” (rozumiem przez to samodzielne poszukiwanie, niekoniecznie w miejscach wskazanych przez uczelnie) musicie być przygotowani na szereg odmów. Niech was jednak odesłania do innych kancelarii nie zrażają, bo na pewno za którymś razem się uda.

Jeśli już udało nam się rozpocząć praktykę w wybranym przez siebie miejscu, każdy chce ją wycisnąć jak cytrynkę – nauczyć się jak najwięcej i liczyć na dobre zaświadczenie. Pisałam powyżej o tym, że w teorii praktyka ma na celu ukazanie stosowania prawa w praktyce, stawiania przed studentem konkretnych wyzwań i zadań, które sprzyjałyby rozwojowi studenta. W praktyce sprawa ma się troszkę inaczej – z racji tego, że nikt nie ma zbyt wiele czasu, by czegokolwiek uczyć, najczęściej student otrzymuje stertę akt dotyczących różnych spraw. Zapoznając się z nimi ma okazję zobaczyć, w jaki sposób powinny być napisane pisma, jakie dane należy w nich zawrzeć oraz, co chyba najważniejsze, z jakimi problemami osoby zainteresowane pomocą zgłaszają się do prawników. To niewątpliwie ciekawe doświadczenie i można z niego wiele wyciągnąć, jednak samo zapoznawanie się z aktami wiele nie uczy. Owszem, można poczytać gotowe pisma i argumentację stron, ale jednak dopiero z tych materiałów poznajemy stan faktyczny sprawy, na własną rękę należy poznać przepisy niektórych ustaw, znaleźć orzecznictwo i skupić się na interpretacji. Tego może nauczyć tylko wieloletnia praktyka w zawodzie, a nie kilkutygodniowa pomoc. Poza tym, student jest najczęściej pomocą biurową – odbiera telefony, załatwia wskazane przez przełożonych sprawy i tyle. To bardzo smutne, ale nie warto liczy na cokolwiek innego. 


Czy to dobrze, że praktyki studenckie wyglądają właśnie tak, jak opisałam powyżej? Pewnie nie do końca. Chciałabym jednak, abyśmy dobrze się zrozumieli – uczelnia nie daje możliwości rozwijania umiejętności praktycznych: oznacza to, że student prawie w ogóle nie pisze pism, nie ćwiczy możliwości argumentacji, nie spotyka się z żadnymi aktami. Całe powyższe wyliczenie może być zrealizowane tylko, gdy odbywa się praktykę zawodową. To naprawdę bardzo dobrze, że można zetknąć się z nowymi problemami właśnie w takiej formie. Nie zapominajmy jednak o tym, że każdy medal ma dwie strony – to, że mamy możliwość dokonania pewnych rzeczy nie oznacza, że je zrobimy. Prawdopodobnie podczas takich praktyk, nie zostanie nam zlecone napisania jakiegokolwiek pisma, a nawet jeśli tak się stanie, być może nikt nie powie o popełnionych błędach. Wówczas praktyki zawodowe nie mają żadnego sensu, bo ciężko wyciąga się wnioski, gdy nie wie się, co było źle, a co w porządku.

Kiedy zderzyłam się już z rzeczywistością, zaczęłam zastanawiać się, jak mogłyby wyglądać moje wymarzone praktyki. Cóż, chciałabym pisać więcej pism, które podlegałyby ocenie prawników. Chciałabym móc pójść do sądu na rozprawę i zobaczyć jej realny przebieg, który zapewne w niczym nie przypomina telewizyjnych show. 

Może wydać się to błahe, ale tak naprawdę bardzo brakuje tego podczas praktyk.
Poza tym, szkoda, że obowiązek odbycia praktyk jest na IV roku, gdy wybiera się specjalizację – to trochę za późno, być może są osoby niezdecydowane, które po sprawdzeniu swoich sił z problemami praktycznymi miałyby ułatwione zadanie.
Ale to tylko moja opinia.



A czy Wy macie już za sobą praktyki zawodowe? Czy macie podobne do moich odczucia?



Komentarze

  1. Rozprawy są jawne, więc możesz na spokojnie się na nie wybierać "w czasie wolnym". Na rozwodową nie wpuszczą Cię, nawet jeśli opiekun praktyk jest pełnomocnikiem. Ale na te, gdzie jawność nie jest wyłączona, to możesz śmiało chodzić, obserwować, analizować i wyciągać wnioski. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mogę chodzić na rozprawy, jednak po raz kolejny musi to być moja inicjatywa - nikt mi czegoś takiego nie zagwarantuje, to ja muszę zorganizować sobie na to wolny czas, pomimo tego, że gdzieś odbywam praktyki. To właśnie o taką sytuację chodziło mi we wpisie. :)

      Usuń
  2. Ja jestem jeszcze przed praktykami :) Mam nadzieję, że będzie mi się podobało :) Póki co to trochę się stresuję jak to będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spóźniona odpowiedź, ale szczera - nie ma co się stresować. Ja patrzę na każde doświadczenie zawodowe jak na coś nowego, możliwość sprawdzenia się i z nadzieją, że będzie mi się podobało. Jeśli tak nie będzie, to trudno, ale na pewno czegoś więcej się dowiem o samej sobie. Pozdrawiam. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Wyświetlenia