Wyznanie polskiej abstynentki

Cześć. Jestem Michalina, mam 23 lata. Nie piję alkoholu. Jest to mój świadomy wybór, niepodyktowany żadnymi wskazaniami zdrowotnymi. Dzisiaj opowiem Ci, jak to jest. 

Napisanie tego postu "chodziło za mną" od miesięcy. Jest to post bardzo ważny - po pierwsze dlatego, że w listopadzie ubiegłego roku media informowały o znacznym wzroście spożycia alkoholu w Polsce, a po drugie dlatego, że reakcje, z jakimi się spotykam stają się dla mnie bardzo uciążliwe i muszę to z siebie wyrzucić. 

Photo by Jakub Dziubak, unsplash.com

Zacznijmy może od tego, że w Polsce wypija się całkiem sporo alkoholu. Wszyscy o tym wiemy i panuje jakaś ogólna akceptacja, przyzwolenie, a nawet pewien nacisk społeczny, by ten alkohol spożywać. Co więcej, w wielu filmach, czy serialach pojawia się wątek, w którym picie alkoholu jest nieodłączną częścią spotkań towarzyskich albo, co chyba gorsze, próbą samotnego odreagowania stresu i zapomnienia o zmartwieniach. To niedobrze - wiem, że wieczór przy herbacie nie byłby tak hollywoodzki, jak przy lampce czerwonego (koniecznie!) wina, ale może warto byłoby się zastanowić, jaki wpływ na picie alkoholu ma kultura.

Zwróćmy także uwagę na bardzo ciekawe zjawisko: 
kiedy młody człowiek w naszym kraju mówi, że nie pali papierosów, najczęściej go za to chwalimy. Szczycimy się swoją wiedzą, że ma mniejsze szanse na raka, że to zdrowo i w ogóle nie ma sensu się truć tytoniem. Mówimy, że jest rozsądny i jak bardzo zdrowy tryb życia prowadzi. 
Kiedy młody człowiek w naszym kraju mówi, że nie pije alkoholu, to robimy oczy większe niż pięciozłotówki, otwieramy usta, jak dusząca się ryba i okrzykiem tak głośnym, by usłyszano nas na biegunie pytamy "ale jak to?!". 
Dlaczego tak jest? 

Photo by Brook Lark, unsplash.com

Bardzo szybko dorosłam psychicznie. Nie miało to związku z żadnym traumatycznym wydarzeniem - ot, po prostu w dość młodym wieku inaczej niż moi rówieśnicy patrzyłam na świat. To odmienne spojrzenie niejednokrotnie dostarczało mi więcej zmartwień niż mam włosów na głowie, gdyż bardzo szybko rówieśnicy ode mnie odchodzili i nie chcieli zadawać się z kimś, kto nie nadaje z nimi na podobnych falach. Nie przeszkadzało mi to: sama zamiast szukać koleżanek na siłę, sięgałam po książkę, czy spędzałam czas z rodziną. W zasadzie do dzisiaj nie otaczam się ludźmi w nadmiarze i nie płaczę po nocach z tego powodu. Kiedy inni chwalili się pierwszym wypalonym papierosem albo wypitym piwem gdzieś w krzakach, patrzyłam na nich trochę jak na dzieciaki, które przechwalają się, kto ma lepsze zabawki. Nie rozumiałam tych dowodów dorosłości, bo sama nigdy takich zachowań nie postrzegałam w ten sposób. 

Minęło parę lat, skończyłam szkołę średnią i poszłam na studia. Zawsze marzyłam, że to właśnie wtedy poznam ciekawych ludzi, że będą to osoby dojrzalsze, które przestaną dziwnie reagować na moją rezygnację z procentów. Cóż, człowiek uczy się na błędach, prawda? 
Na każdej imprezie, na której jestem, czuję się przymuszana do tego, by składać wyjaśnienia. Ale co ja mam tutaj tłumaczyć? Dlaczego mam po raz kolejny mówić, że nie piję? Dlaczego rezygnacja z alkoholu jest postrzegana jako zjawisko negatywne? 

Na każdej imprezie jestem jedną z nielicznych, o ile nie jedyną, osobą niepijącą. Bardzo często, niby w żartach, pada pytanie, czy biorę jakieś leki lub czy istnieje jakiś powód mojej abstynencji. Nie istnieje. To w sumie powoduje kolejny smutny wniosek - aby nie pić, trzeba mieć powód. 

Photo by Felipe Benoit, unsplash.com

Panuje w Polsce przekonanie, że bez alkoholu nie można się bawić, że to dziwnie być na bezalkoholowej imprezie. Każda impreza z mojego punktu widzenia była bezalkoholowa i to, że niektóre z nich były nieudane było skutkiem kiepskiej organizacji albo niepasujących do siebie ludzi, a nie trunków lub ich braku. 

Nie idź za stereotypami - nie każda blondynka jest głupia i nie każdy abstynent to sztywny dziwak, któremu coś się ubzdurało. Abstynencja nie musi wynikać z tego, że ktoś kiedyś z problemem alkoholowym się zmagał. Abstynencja to nie jest też sposób na lans i sławę - to wybór. Tak dużo w dzisiejszych czasach mówimy o świadomych wyborach - przestańmy tylko mówić, a zacznijmy szanować, jeśli ktoś podjął konkretną decyzję i się jej trzyma. 

Jeżeli jesteśmy już w temacie imprez - jest jeszcze jedna ważna kwestia. Nie piję, bo to jest mój wybór, ale nic mi do tego, czy ktoś sięga po alkohol, czy nie. Nie pijesz? Piątka! Nie pijesz i pouczasz wszystkich na spotkaniu, że też nie powinni? Przestań. Wszystko jest dla ludzi i, jeżeli są to świadome swoich możliwości i mające choć odrobinę poczucia odpowiedzialności osoby, pozwól na to, by korzystały z tego spotkania w taki sposób, w jaki mają ochotę. 

Piszę ten post, bo myślę, że wiele osób niepijących zmaga się z podobnym problemem - niezrozumieniem, koniecznością składania wyjaśnień, a może i nawet poczuciem bycia jakimś odmieńcem. Bardzo często takie emocje są wynikiem zachowania otoczenia, które za każdym razem namawia, pyta, a jeśli nie pyta, to dziwi się. Nie dziw się, bo to nie jest nic nienormalnego. Pytaj, jeśli chcesz wiedzieć więcej - być może więcej informacji usłyszysz - ale nie zachowuj się jak na przesłuchaniu. Niepicie to nie jest powód do tłumaczenia się, do wstydu, do odseparowania towarzyskiego. 
To tylko abstynencja. Uszanuj ją. 

Komentarze

Popularne posty

Wyświetlenia