Misja: klasyka literatury - "Przeminęło z wiatrem"
Przygotowując
niniejszy post, zastanawiałam się, na czym polega dobra
rekomendacja książki. Co musi zawierać opinia jednego czytelnika,
by inny sięgnął po lekturę. Zastanawiałam się też, co sprawia,
że po niektóre książki sięgamy mimo upływu czasu i śmiało
nazywamy „arcydziełami”. Muszę przyznać, że postawiłam sobie
dość trudne pytania, co więcej – sama nie znalazłam na nie
odpowiedzi. Mimo wszystko, chciałabym opisać Wam książkę,
która pozostawiła we mnie mnóstwo emocji, do której wracają moje
myśli, a cytaty z niej pasują do zbyt wielu sytuacji. Książkę,
która ma już łatkę arcydzieła, a zachwyty nad nią nie cichną.
Książkę, której ekranizacja została obsypana Oscarami. Musicie
pozostać ze mną dłużej, jeśli chcecie dowiedzieć się, co tak
naprawdę „Przeminęło z wiatrem”.
Nie
spodziewałam się po tej książce wiele. Szczerze powiedziawszy,
tak jak pewnie część czytelników, usiadłam do niej, jak do
odprężającego romansu, a dostałam powieść, która
zagwarantowała mi drugiego w moim życiu „czytelniczego kaca”,
jak nazywam stan, w którym żadna lektura nie zagłusza myśli o
przeczytanej książce, żadna nie smakuje, żadna nie pozwala
zapomnieć o swojej poprzedniczce. Takich emocji nie odda żaden
romans, ale powieść pisana z wielkim rozmachem, pięknym językiem
i genialnym tłem historycznym. Nie nazywajcie jej „obyczajówką”
- nie zmieszczą się tam porywy uczuć, walki między Północą a
Południem. Nie nazywajcie jej „romansem” - nie zmieści się tam
poszukiwanie siebie i dorastanie. Nie nazywajcie jej „powieścią o
historii”, bo to nie historia Stanów odgrywa w niej największą
rolę. Ta powieść wymyka się wszystkim schematom.
Na
chwilę przed wybuchem wojny secesyjnej poznajemy Scarlett O’Harę
– dziewczynę młodą, bogatą, niesłychanie naiwną, choć z
charakterkiem, którym obdarzyłaby tuzin innych panien. Dziewczynę
niedoświadczoną przez los w żaden sposób, wręcz rozpuszczoną.
Dziewczynę, która gromadzi adoratorów dla zabawy i podejmuje kroki
kierując się chwilą. Dziewczynę, której mottem staje się słynne
„Pomyślę o tym jutro!”.
Wśród
mężczyzn dominuje Rett Butler – kapitan, o wiele starszy od
Scarlett, który przeżył na tyle wiele, że nie wierzy w zwycięstwo
Południa. Kapitan, dla którego dużą rolę odgrywają pieniądze i
który jest w stanie zawrzeć kontrowersyjne w oczach innych układy,
jeśli chodzi o swoje dobro. Egoista, który potrafi czarować
kobiety.
Pojawia
się też Ashley Wilkes – wielka młodzieńcza miłość Scarlett.
Po przeczytaniu książki, chciałoby się zapytać, czy aby na
pewno? Czy możliwym jest, by nastoletnie uczucie było tak silne,
albo… ślepe? Do kompletu głównych bohaterów dołącza także
żona Ashleya – Melania.
Czy
„Przeminęło z wiatrem”, to kolejny literacki opis miłosnego
trójkąta? I tak, i nie. Nie da się ukryć, że relacje Scarlett-
Rett – Ashley są kluczowe dla napędzania fabuły, ale z punktu
widzenia całej powieści, wydają się błahe. O czym jest więc "Przeminęło z wiatrem"?
Grafika To najpiękniejsze spojrzenie filmowych bohaterów, jakie widziałam |
Autorka
rozpoczyna akcję tuż przed wybuchem tzw. „pierwszej wojny
totalnej”. Bale, przyjęcia, młodość i swoboda zdają się nie
mieć końca, do czasu pierwszych strzałów, pierwszych rannych
widzianych przez młode kobiety, uczucia pierwszego głodu. Wieczny
lęk o jutro będzie towarzyszył Scarlett na długo po zakończeniu
czasów wybuchów i płonących miast. Początkowa niechęć do
Scarlett na pewno towarzyszy każdemu z czytelników i ten celowy
zabieg autorki pozwala na dokładne obserwowanie rozwoju postaci. Na
tle trzech tomów można wręcz odczuć, jak Scarlett dorasta. Mimo
iż jej zachowania są niekiedy wątpliwe z moralnego punktu
widzenia, to przecież nie można odmówić jej braku motywacji,
którym zawsze było zachowanie majątku w Tarze oraz zapewnienie
bytu swoim dzieciom. Trudno odmówić Scarlett przedsiębiorczości –
przecież założyła własny biznes i to w czasach, w których nie
mówiło się głośno o emancypacji. Jedyne, czego Scarlett nie
zauważyła, to miłości – tej, której brakowało jej dzieciom i
tej, którą odczuwała, lecz nie okazywała ukochanemu. Ewolucja,
jaką przeszła w tej książce główna bohaterka jest fenomenalna.
Uraza, którą każdy żywi na początku powieści odpływa, by jej
miejsce zajęło współczucie i żal.
Głównym
bohaterem męskim staje się Rett, którego uwielbiam za poczucie
humoru, wieczny sarkazm i uczucie, jakim darzył dwie kobiety,
które kochał najbardziej na świecie. Jego miłość jest taka
prawdziwa, pozbawiona poetyckich wzlotów, pełna czarnego humoru i
gorzkich słów. Emocje, które przypisała mu autorka są tak
namacalne, jakby był prawdziwym mężczyzną, żyjącym w tamtych
czasach. Aż trudno uwierzyć, że jest to postać, która wyszła
spod pióra, a nie z baru na przedmieściach Atlanty z XIX wieku.
Uwielbiam postać Retta – jego humor, oddanie, wszystkie uczucia
dorosłego mężczyzny. To jest najlepszy męski bohater literacki, z
jakim miałam styczność.
Mały edit: Kiedy opadły już pierwsze emocje po przeczytaniu, zauważyłam znaczącą wadę Retta. Nie ujmuje mu ona niczego z cech powyższych i nadal uważam, że to świetna postać literacka, jednak nie mogę być nieszczera. Rett pragnąc Scarlett widział oczywiście jej walory fizyczne, podziwiał charakter, ale jednocześnie widział w niej małą dziewczynkę. I wydaje mi się, że nie wyważył emocji, które kierował do niej, jak do dziecka, którym mógłby się opiekować i chęci, by Scarlett zachowywała się jak żona i darzyła go uczuciami dorosłej kobiety. To taki mały rys na naprawdę wyjątkowej postaci.
Mały edit: Kiedy opadły już pierwsze emocje po przeczytaniu, zauważyłam znaczącą wadę Retta. Nie ujmuje mu ona niczego z cech powyższych i nadal uważam, że to świetna postać literacka, jednak nie mogę być nieszczera. Rett pragnąc Scarlett widział oczywiście jej walory fizyczne, podziwiał charakter, ale jednocześnie widział w niej małą dziewczynkę. I wydaje mi się, że nie wyważył emocji, które kierował do niej, jak do dziecka, którym mógłby się opiekować i chęci, by Scarlett zachowywała się jak żona i darzyła go uczuciami dorosłej kobiety. To taki mały rys na naprawdę wyjątkowej postaci.
Grafika |
Powieść
ta, to jednak nie opis samych bohaterów, ale bardziej sen Południa
o wygranej walce i koszmar rzeczywistości, z jaką się zetknęło,
choć przyznać trzeba, że wersja Mitchell jest bardzo łagodna. W
tym pozornym „romansie” poruszane są problemy rasowe, pojawia
się problematyka Ku-Klux Klanu i jego uczestników. Mamy problem
głodu, śmierci i walki o swoje miejsce na świecie. Mimo tych
wszystkich niuansów, to wciąż opowieść o wielkiej namiętności
i miłości, która jednocześnie nie mogła i musiała się
wydarzyć.
Gdybym
miała podsumować te powieść króciutko, powiedziałabym, że jest
ona o zbyt późnym docenianiu tego, co się ma. O zbyt późnym
zrozumieniu, jak wiele znaczą dla nas najbliżsi. O zbyt późnym
pojęciu, jak ważne są niektóre wartości. O zbyt późnym
postawieniu granic między młodzieńczą miłością a dojrzałym
związkiem. O takim życiowym „opóźnieniu” w zauważaniu tego,
co dla nas najważniejsze.
Oprócz
pytań, którymi rozpoczęłam tekst, zastanawiałam się także,
dlaczego po dziś dzień jest to tak szalenie popularna powieść –
gdzie leży jej fenomen? Wydaje mi się, że wcale nie w samej
historii Scarlett i Retta. Ta książka jest tak dobrze przyjmowana
przez czytelników, bo opisuje dobrze nam znane emocje – miłości,
zazdrości, zdrady. To właśnie podczas lektury, odnajdziemy wiele
życiowych mądrości, które mimo upływu czasu w ogóle nie
straciły na aktualności. Bohaterowie tej powieści, w odróżnieniu
od mnogich współczesnych badziewi nie są jednowymiarowi –
mieszają się w nich uczucia godne pochwały i te, najbardziej
grzeszne. Dokonują dobrych i złych wyborów, zasługują na
pochwały i krytykę.
Grafika |
Te
niestarzejące się emocje, jakie niesie ta książka i jej
ponadczasowy przekaz są dowodem na nieśmiertelność literatury.
„Nie ma już takich mężczyzn. Nie ma już takiej miłości. Nie
ma już takich książek” - napisała jeden z użytkowników Lubimy
Czytać. Dodam i swoją opinię: „Każda kobieta chce, by pojawił
się mężczyzna, który pokocha ją tak, jak Rett pokochał
Scarlett. I jednocześnie żadna kobieta nie chce zbyt późno taką
miłość odwzajemnić.”
Podobno
mimo wielu próśb czytelników, Mitchell nie zdecydowała się na
kontynuację. Wiem, że tytuł powieści jednoznacznie wskazuje,
jakie jest odpowiednie według autorki zakończenie, jednak ja
uznaje je za otwarte. I życzę, by jutro, na które czeka Scarlett,
pomogło jej odzyskać to, co utraciła.
Jeśli
nie jesteście, jeszcze pewni, czy sięgnąć po „Przeminęło z
wiatrem”, powiem Wam, że to pierwsza książka, dla której
zarwałam noc i nad którą głośno szlochałam. Jeśli to nie jest
rekomendacja dla książki, to nie wiem, co może nią być.
Komentarze
Prześlij komentarz